poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Wspominki 2015/2016 #10 03.04.2016 AMII NOWOSOLNA (ŁÓDŹ) - TMRF WIDZEW ŁÓDŹ

                                               AMII NOWOSOLNA (ŁÓDŹ) - TMRF WIDZEW ŁÓDŹ

                                                                     12. kolejka A-klasy 2015/2016, grupa: Łódź I
                                                                         03.04.2016 11:00 – Łódź, ul. Grabińska 3
                                                                                              widzów ok. 50


Ligowa wiosna już w pełni więc i czas przyszedł na łódzki oddział Peryferii aby wrócił na piłkarski szlak. Wiosna w końcu w pełni a gdy jest tak przychylna aura to, to jest to, co maniacy futbolu kochają najbardziej. Czas również dopisał, więc nie zostało nic innego jak z przytupem zainaugurować wspomnianą już wcześniej ligową wiosnę. Jak z przytupem to w owe niedzielne przedpołudnie można było wybrać się tylko na hitowo zapowiadające się spotkanie siódmej ligi mistrzów czyli A-klasy a był to mecz, 12. kolejki pomiędzy zespołami Amii Nowosolna (Łódź) a TMRF Widzew Łódź. Na jesienni w pierwszym spotkaniu tych drużyn padł wynik remisowy, 1:1 więc emocje podczas spotkania rewanżowego były zagwarantowane.

Amii Nowosolna (Łódź) – czyli ekipa ze wschodniej części Łodzi a dokładniej z Widzewa czyli jednej z pięciu dzielnic miasta z łódką w herbie. Piłkarze Amii Nowosolna to drużyna z prawie dwudziestoletnim doświadczeniem, wiele lat grająca już na poziomie A-klasy. Na pewno okrzepnięta już z tymi klimatami i po nie jednym wielkim A-klasowym boju. Tymi sprawami na pewno góruje nad swoim najbliższym rywalem, który jako zespół TMRF Widzew Łódź, jako całość dopiero swoją piłkarską przygodę tak naprawdę zaczął. Piłkarsko jednak piłkarze z Nowosolnej w tym sezonie znacznie odstają od większości ekip. Przed inauguracją rundy Amii zajmował jedenaste miejsce w tabeli, czyli przedostatnie. Do tego już przed samym niedzielnym meczem swoje spotkania w sobotę rozgrywała reszta rywali i nie ułożyło się pomyśli dla Amii szczególnie jedno spotkanie gdzie LKS Gałkówek zremisował 2:2 z Pogonią Rogów i tym samym gracze z Gałkówka wyprzedzili w tabeli piłkarzy Amii i tym samym Nowosolna stała się czerwoną latarnią rozgrywek. Podsumowując obecną sytuację każdy mecz dla piłkarzy ze wschodu Łodzi będzie meczem o przetrwanie.

TMRF Widzew Łódź – tej drużyny, kim jest i o co gra za bardzo przedstawiać nie trzeba gdyż sama nazwa już na to wskazuje oraz zawitała już raz na portalu, gdy wizytowałem ich sparing podczas walentynek, gdy mierzyli się z LKS Świnice Warckie. Drużyna TMRF-u do rundy wiosennej przystępowała z piątego miejsca w tabeli z dwunastopunktową stratą do lidera rozgrywek Polonii Andrzejów (Łódź) a przede wszystkim z wielkimi chęciami do pokazania się w tej rundzie z dużo lepszej strony niż to miało miejsce na jesieni gdyż aspiracje ekipy kibiców czwartoligowego Widzewa są dużo większe niż środek tabeli. Do niedzielnego meczu przystępowali już ze świadomością, że lider tabeli wcześniej wspomniana już Polonia Andrzejów straciła trzy punkty przegrywając na wyjeździe z GKS Ksawerów 5:3. Były to oczywiście okoliczności, które dodatkowo mobilizowały graczy TMRF-u do niedzielnego spotkania oraz do tego, aby za wszelką cenę zdobyć komplet punktów i tak było, ale wszystko po kolei.

Na mecz wyruszyłem parę minut przed godziną dziewiątą. Tylko dzięki uprzejmości jednego z piłkarzy z TMRF-u nie musiałem telepać się słynną już łódzką komunikacją miejską oraz kolegi również tam grającego, który załatwił mi miejsce. Wielkie dzięki dla Was. Bez tego byłoby naprawdę ciężko się tam dostać a tym bardziej w niedziele. Jazdy samochodem dobre 20-30 minut. Rewiry ze stałej zabudowy miejskiej coraz bardziej przechodziły w domki jednorodzinne aż po tereny typowo wiejskie i leśne. Kolejna część Łodzi zwiedzona dzięki piłkarskim wypadom. Część osiedla leży na terenie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich, więc widoki były trochę jak w górskich klimatach. Ciężko czasem było, uwierzyc że to dalej teren Łodzi. Podjeżdżamy pod obiekt lekko ponad godzinę przed czasem i od razu w oczy rzuca się wielki klubowy bilbord, który wyraźnie daje znać, z kim mamy do czynienia i przed czyim obiektem się znajdujemy. Bardzo fajna i oryginalna rzecz, jeśli chodzi o ten poziom rozgrywkowy. Przekraczamy bramę areny zmagań i widzimy bardzo klimatyczny, schludny, widać, że w miarę nowy budyneczek klubowy. Cały teren klubowy jest dość spory z dużym potencjałem do zagospodarowania na przyszłość.

Po zapoznaniu się z całym kompleksem, porobieniu trochę fotek czas do meczu mija szybko i można było pomału skupić się na tym, co było głównym powodem przyjazdu, czyli samo spotkanie. Piękna wiosenna pogoda, więc miejscowi kibice schodzili się naprawdę pomału, ale jak już przychodzili to zaopatrzeni w różnorakie płyny, więc o prawdziwą piłkarską atmosferę nie trzeba było się martwic i maksymalną frekwencję podczas niedzielnego spotkania wywindowali dopiero w trakcie trwania całego meczu. Godzina jedenasta na zegarkach, więc czas zaczynać. Sędzia również miał dobry czas na swoim czasomierzu i odgwizdał początek spotkania. Jak miało to miejsce podczas sparingu drużyny TMRF-u z LKS-em Świnice Warckie, jak i po zapoznaniu się z wynikami ich sparingów tak teraz identycznie zabrali się wręcz natychmiastowo za strzelanie bramek rywalowi. Od początku spotkania piłkarze TMRF-u po prostu stłamsili gospodarzy i na tego efekt w postaci zdobytej bramki nie musieli długo czekać. Bo już w 2 minucie fatalnie wybija piłkę bramkarz Amii, który do tego zalicza upadek, a zabłąkana futbolówka wpada wprost pod nogi dobrze ustawionego napastnika gości Lisowskiego, który jednak trochę takim obrotem sprawy był zaskoczony i z pierwszej piłki trafia w nią nieczysto, ta toczy się dość długo, mija ciężko zbierającego się goalkeepera gospodarzy i jednak znajduje drogę do bramki. 0:1! Początek zgodnie z oczekiwaniami. Podczas meczu zaistnieć na murawie również chyba chcieli sędziowie tego spotkania i to nawet bardzo. Dosłownie parę minut po pierwszej bramce dla piłkarzy w czarno-czerwonych strojach arbiter główny rozpoczął swój festiwal błędów a największy popełnił już na samym początku swojej sędziowskiej kanonady gdzie niesłusznie podyktował rzut karny na korzyść piłkarzy TMRF-u po rzekomym zagraniu ręką w polu karnym przez jednego z graczy z Nowosolnej. Żadnego zagrania ręką nie było i tu zdarzył się ewenement, zachowanie bardzo rzadkie, szlachetne, z duchem fair-play, za które trzeba pochwalić całą drużynę TMRF-u Widzewa Łódź. Po szybkich ustaleniach gracze TMRF-u doszli do wniosku, aby strzelec pierwszej bramki Dariusz Lisowski, który był wyznaczony do wykonywania jedenastki ją przestrzelił. Jak ustalili tak się stało. Piłka powędrowała wysoko nad poprzeczką. Takie zachowania powinny być na porządku dziennym i nikogo nie powinny dziwić. Niestety na porządku dziennym nie są, do tego są naprawdę rzadkie, dlatego trzeba o takich wydarzeniach mówić jak najwięcej i je propagować, aby dawały wielki przykład innym. Goście nie chcieli takich prezentów i sami zabrali się za dalsze strzelania bramek bez niczyjej niesłusznej pomocy. Nie spuścili z tonu i usiedli na przeciwniku jeszcze bardziej. 17 minuta pierwszej odsłony piękna akcja prawą stroną boiska gdzie wspaniały rajd wykonał jeden z piłkarzy TMRF-u tam wrzucił piłkę na wolne pole do zupełnie nie pilnowanego Lisowskiego który bez problemów pakuje piłkę do siatki. 0:2! Po zdobyciu drugiej bramki nie ma mowy o odpuszczaniu i goście przeprowadzają atak za atakiem. Mija znowu plus/minus 15 minut od ostatniej bramki i przyjezdni idąc za ciosem zdobywają trzecią bramkę i podwyższają na 0:3! 35 minuta po pięknym rozklepaniu przeciwnika sam na sam z bramkarzem wychodzi piłkarz TMRF-u Świątnicki i bez żadnych problemów pokonuje goalkeepera gości. Trzy bramki różnicy, pełna kontrola na przeciwnikiem oraz przebiegiem spotkania, więc chyba prawie wszyscy zgromadzenia wokół boiska myśleli ile jeszcze goli dorzuci drużyna kibiców Widzewa. Jedną z rzeczy, za którą kochamy piłkę nożną jest jej nieprzewidywalność. Wszystko w tym wspaniałym sporcie może odwrócić się diametralnie, ot tak po prostu. Sygnałem, że coś się pomału zmienia w owym spotkaniu była bramka z niczego dla Amii w samej końcówce pierwszej odsłony dokładnie 44 minucie. Zaraz po tym sędzia zakończył pierwszą połowę. Wynik 1:3!

Mimo zdobytej bramki przez piłkarzy w biało-czarnych strojach na sam koniec pierwszej odsłony nikt z gromadzonych chyba nie wierzył, że obraz spotkania się całkiem zmieni. Nic bardziej mylnego, obraz zmienił się i to całkiem o 180 stopni. Coś, co było jeszcze dwadzieścia minut wcześniej nie do pomyślenia stało się i działo się na oczach wszystkich zgromadzonych. To piłkarze Amii zaczęli biegać i mocnym pressingiem spychać piłkarzy TMRF-u do głębokiej defensywy. Role w drugiej połowie się odwróciły. W drużynę z Nowosolnej wstąpiły nowe siły. Teraz to oni byli agresywni i napierali na piłkarzy TMRF-u. Tylko niestety dla gospodarzy były to starania bezproduktywne. Piłkarze Amii przebywali ciągle na połowie gości nie wypuszczając ich przez długie okresy z własnej części boiska. Konstruowali akcję za akcją, ale niestety w ataku byli totalnie bezradni i bezskuteczni. Dodatkowo na wysokości zadania stawał bramkarz TMRF-u broniąc parę niebezpiecznych i trudnych strzałów z bliska. Potwierdził się znowu szalony styl gry TMRF-u. Lawinowe i wariackie ataki w pierwszych fragmentach spotkania, pełna dominacja nad przeciwnikiem. Przychodzi jednak druga połowa spotkania i piłkarze w czarno-czerwonych oddychają już rękawkami i nie mają już praktycznie żadnych argumentów, aby zagrozić przeciwnikowi. Tak było właśnie w drugiej odsłonie spotkania. Pozostała ambicja i charakter, których piłkarzom TMRF-u odmówić nie można a wręcz przeciwnie mogą nimi obdzielić całą ligę. Ofiarna obrona, czasem nawet tak zwana obrona Częstochowy miała miejsce na boisku oraz parady bramkarza ciągle trzymały wynik. Ciągła walka ze swoimi słabościami. Widząc, co się dzieje na boisku miejscowi kibice zaczęli gorąco dopingować swoich ulubieńców. Usłyszeć było można historie o dawnych meczach gdzie podobno drużyna Amii odrabiała takie straty, co mogło tylko potwierdzić, że bez walki do ostatniej minuty się nie obejdzie oraz to, że u siebie są strasznie niewygodnym rywalem. Minuty mijały, ale wynik się nie zmieniał. Coraz więcej akcji marnowanych przez gospodarzy wywoływało u nich tylko frustrację. Upragnione trzy punkty dla ekipy TMRF-u były coraz bliżej. Amii ciągle jednak nie rezygnowało i dopięło swego zdobywając na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gola kontaktowego po wielkim zamieszaniu w polu karnym. 2:3! To tylko zwiększyło ataki gospodarzy, którzy rzutem na taśmę chcieli wywalczyć remis. Nie starczyło im już jednak czasu i z całej puli mogli się cieszyć piłkarze przyjezdnych, czyli TMRF-u Widzewa Łódź, którym po końcowym gwizdku spadł wielki kamień z serca, czego dziwić się nie można.

Krótko podsumowując niedzielne spotkanie można tylko stwierdzić ze lepiej wiosny zainaugurować nie można było. Pięć bramek, emocje oraz walka do samego końca i to wszystko z miłości do swojej pasji i klubu a nie za pieniądze czy zaszczyty. Jak tu nie kochać piłki nożnej a tym bardziej na tym poziomie rozgrywkowym. Jest to najlepsze wydanie piłki nożnej, jakie tylko może na tym świecie być.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz