POWSTANIEC DOBRA - STAL GŁOWNO
1 runda Pucharu Polski
2015/2016, grupa: Łódzki ZPN - Łódź
26.08.2015 17:30 –
Łódź, ul. Potokowa 12
widzów około 80
Jako
łódzki oddział Peryferii spragniony emocji na najwyższym piłkarskim poziomie
wybrałem się znowu na mecz pucharowy gdzie tych emocji można znaleźć momentami
dwa razy tyle niż zwykle. Tym razem mój dziennikarsko-kibicowski nos
zaprowadził mnie na hitowo zapowiadające się spotkanie w ramach pierwszej rundy
Pucharu Polski okręgu łódzkiego. Naprzeciw siebie stanęły Powstaniec Dobra oraz
drużyna Stali Głowno.
Powstaniec Dobra to drużyna bardzo młoda gdyż powstała w 2010 roku a
debiut piłkarski zaliczyła rok później. Mały futbolowy staż nie przeszkodził im
w pozyskaniu wielu fanów z Łodzi i okolic. Bardzo medialna, przyjazna oraz słynąca z wielu ciekawych
inicjatyw i akcji ekipa, która zjednała ze sobą tym całą rzeszę fanów. Nawet nazwa klubu
jest hołdem upamiętniającym poległych w walce o wolność Polaków, którzy oddali
swoje życie w kluczowej bitwie Powstania Styczniowego pod Dobrą, która rozegrała się 24
lutego 1863 roku. Takie rzeczy się ceni i to bardzo. W swojej krótkiej historii
ze zmiennym szczęściem tułają się po B-klasowych boiskach. Dobrze obrazuje
wspomniany stan rzeczy to, iż w pierwszym inauguracyjnym sezonie ekipa Powstańca swoimi wyczynami na piłkarskich
arenach zapisała się od razu w statystykach ogólnokrajowych gdyż była jedną z
najgorszych drużyn w Polsce. Za to w następnym już sezonie zajęła bardzo dobre
5. miejsce. A poprzedni sezon znowu nie był już taki dobry gdyż drużyna z
Dobrej zajęła dopiero przedostatnie miejsce w lidze. Wracając do rozgrywek, w
których odbył się dzisiejszy mecz, czyli Puchar Polski Powstaniec Dobra w
poprzedniej edycji odpadł już w rundzie wstępnej ulegając LKS-owi Gałkówek po
dogrywce. Tegoroczna edycja okręgowego Pucharu Polski dla Powstańców jest już o
wiele radośniejsza gdyż w rundzie wstępnej uporali się ze swoim ligowym rywalem
Sokołem Popów 3:0 czym osiągnęli już swój historyczny sukces.
Stal
Głowno to ekipa bardzo znana i
zasłużona na łódzkich boiskach, ale i nie tylko gdyż przez sześć sezonów grali
na poziomie III ligi (dzisiejsza II) gdzie mierzyli się z drużynami z województwa oczywiście łódzkiego, warmińsko-mazurskiego, podlaskiego oraz
mazowieckiego. Piłkarze Stali Głowno w poprzednim sezonie zostali przez życie
wystawieni na ciężką próbę charakteru. Mimo iż cieszyli się z awansu do
IV ligi po zwycięstwie 5:2 nad GLKS Dłutów w przedostatniej kolejce sezonu łódzkiej
klasy okręgowej to przyszła do nich makabryczna wiadomość gdyż Andrespolia
Wiśniowa Góra ich bezpośredni przeciwnik do awansu już po zakończeniu
rozgrywek otrzymała trzy punkty walkowerem za mecz z Orłem Parzęczew i wtedy
stało się jasne, że o jeden punkt wyprzedziła zespół z Głowna. Ale według zasady: „co ma wisieć nie utonie” piłkarze
Stali od życia dostali drugą szansę na awans którą w pełni wykorzystali. Były nią
baraże pomiędzy wicemistrzami trzech klas okręgowych: łódzkiej, sieradzkiej
(LUKS Bałucz) oraz piotrkowskiej (Szczerbiec Wolbórz). I nie przedłużając „Stalówka”
wręcz wydarła upragniony awans i piłkarze oraz kibice mogli w końcu nie pohamowanie cieszyć się z faktu, iż w Głownie znów zagości IV liga.
Więc dłużej tłumaczyć nie trzeba, że piłkarzom z Głowna, czego, jak czego ale
charakteru i wiary w sukces nie brakuje. W tym sezonie po rozegranych w IV lidze już trzech
kolejkach drużyna Stali jest w połowie stawki na 10. miejscu z zwycięstwem,
remisem oraz porażką na koncie. Jeśli chodzi o rozgrywki okręgowego Pucharu
Polski to „Stalówka” doszła w poprzedniej edycji do drugiej rundy pokonując w
pierwszej GLKS Dłutów 5:1 (swoją drogą nie mają za grosz litości dla piłkarzy z
Dłutowa) a zatrzymując się właśnie w drugiej na Krośniewiance Krośniewice gdzie
ulegli miejscowym aż 7:0. W tej edycji dopiero zaczynają swoją przygodę z Pucharem.
Warto wspomnieć również o obiekcie, na którym rozgrywane było dzisiejsze
widowisko gdyż ma bardzo długą, ciekawą i zagmatwaną historię. Obiekt na
Łódzkich Stokach powstał w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Po kilku latach od powstania
obiektu, założony został klub sportowy TKKF Stoki, który z czasem niestety
upadł. Na początku lat osiemdziesiątych, gdy stadion Widzewa był w przebudowie
na obiekcie przy ulicy Potokowej trenowali tacy piłkarze jak Boniek, Smolarek a
parady bramkarskie uskuteczniał Józef Młynarczyk. Niestety potem nastały bardzo
smutne i złe czasy dla obiektu. Z upływem kolejnych lat po infrastrukturze
zaplecza sportowego, którą niegdyś stworzono przy klubie TKKF Stoki od lat nie
było już śladu. Stadion niszczał, był ciągle dewastowany w końcu zaprzestano w
ogóle się nim interesować. Dopiero w 2007 roku dwie osiedlowe rady w Mileszkach i Widzewie-Wschodzie opracowały projekt modernizacji boiska i
utworzenie wielofunkcyjnego obiektu sportowo-rekreacyjnego. Budowa ruszyła w
lipcu 2008 roku i dopiero po prawie sześciu długich latach po wielu następnych zawiłościach i
utrudnieniach, których już nie ma sensu przytaczać obiekt oficjalnie oddano do
użytku w czerwcu ubiegłego roku. Na mocy użyczenia obiekt użytkuje i rozgrywa
na nim swoje domowe meczu klub Victorii Stoki, ale również możemy ujrzeć na nim
takie kluby jak kibicowski team TRMF Widzew Łódź oraz właśnie Powstaniec Dobra.
Z każdym przejechanym przystankiem nie mogłem usiedzieć na miejscu. Czułem od
samego początku, że będzie to wyjątkowe spotkanie. Wszystko układało się jak
najlepiej. Pogoda wręcz sama zachęcała żeby poganiać dziś za piłką lub wziąć
udział w jakimś widowisku w roli kibica z czteropaczkiem złocistego trunku pod pachą (rozszerzenie tego
tematu dalej). Warunki były dziś idealne. Nie za ciepło, nie za zimno po prostu
w sam raz. Dojechawszy na miejsce z przystanku na stadion miałem jeszcze 15
minut przyjemnego spacerku. Dzięki dziennikarskiej pasji, która umożliwiła
udanie się mi na to sportowe wydarzenie miałem okazje pierwszy raz zapuszczenia
się w te rewiry miasta Łodzi. Idąc na obiekt czuło się coraz bardziej klimat
Stoków, czuło się, że to miejsce bardzo wyjątkowe zupełnie różniące się od
reszty miasta, ze swoim oryginalnym charakterem oraz spokojem i ciszą tak jakby
nagle człowiek został teleportowany w zupełnie inne miejsce oddalone o setki
kilometrów. Po dotarciu pod stadion ujrzałem klimatyczny ładnie wyremontowany
mały budyneczek klubowy i jeszcze lekko pod górę wirażem i byłem już na
miejscu. Obiekt może niewyróżniający się, ale taki miał nie być. Wpisuje się w
jak najbardziej w skromną, lecz bardzo urokliwą okolicę. Takie klimatyczne
obiekty przypadają od razu do gustu i jak będę miał jeszcze okazję to na pewno
udam się z miłą chęcią na rewizytę. Wracając do dzisiejszego spotkania można od
razu rzec, iż pogoda i okoliczności atmosferyczne dopisały w pełni, ale trochę
zawiedli kibice, którzy średnio zapełnili obiekt do tego rozpierzchając się na
różne jego strony. No, ale można ich rozgrzeszyć gdyż dzień i pora nie
sprzyjała za bardzo wizycie na stadionie. Tym, którzy jednak się zgromadzili z
zakupionym złocistym trunkiem, który lał się dziś strumieniami czekali już z
niecierpliwością na rozpoczęcie spotkania.
Równo z zegarkiem o 17:30 sędzia zadął w swój plastikowy róg, czym dał znak do
rozpoczęcia spotkania. Od samego początku rzuciło się w oczy wakacyjne tempo
spotkania na pewno ze strony przyjezdnych, którzy nie przemęczali się zbytnio
myśląc, iż mecz wygra się sam, lekceważąc na pewno trochę swojego przeciwnika.
Trener Stali na ławce również był bardzo spokojny nie zmuszając swoich graczy
do wysiłku. Piłkarze w białych koszulkach ograniczali się w pierwszej fazie gry
tylko do długich piłek tak zwanych na walkę licząc przy tym na swoją większą
szybkość i fizyczność. Za to piłkarze Powstańca byli z początku bardzo
zdenerwowani i zagubieni, ale nadrabiali to ogromnym zaangażowaniem, ambicją i
walką
o każdy metr boiska. W obronie byli nieustępliwi, czym ciągle utrzymywali wynik
bezbramkowy gdyż mieli niestety dla nich za mało argumentów ofensywnych.
Drużyna z Głowna niby miała tą iluzoryczną przewagę wynikającą w końcu z różnicy trzech
lig, ale totalnie nie przynosiło im to żadnych wymiernych korzyści. Nie
forsowali tempa na pewno z powodu częstotliwości rozgrywania meczy gdyż w ostatnią niedziele grali
ligowy mecz z Jutrzenką Warta a już w najbliższą sobotę czekał na nich kolejny rywal. Więc
chaos i po prostu walka to dwie okoliczności, które przede wszystkim mogliśmy
obserwować w pierwszej połowie. Ale żeby nie było, że było tak nudno w pierwszej odsłonie
to po pierwsze godny jest do odnotowania fakt, iż arbiter spotkania nie
ułatwiał piłkarzom spokojnej gry gdyż chcąc wprowadzić twardą dyscyplinę i nie
chcąc dawać sobie w kaszę dmuchać przynosiło to zupełnie odwrotny efekt od
założonego. Straszył kartkami, ale na straszeniu się kończyło. Podejmował
kontrowersyjne decyzje a przede wszystkim nie był konsekwentny w swoich
poczynaniach, czym wprowadzał jeszcze większe nie zadowolenie w zawodnikach obu drużyn. Po drugie przechodzimy do meritum po regulaminowych 45 minutach pierwszej odsłony trochę sennej i chaotycznej przyszła ta jedna
akcja, ta jedna wrzutka w pole karne drużyny z Dobrej gdzie nie zbyt udanie
wybijają futbolówkę do przodu i piłka w konsekwencji trafia przed polem karnym
do jednego z zawodników Stali Głowno Jakuba Materki, który nie zastanawiając
się długo posyła długim mocnym strzałem piłkę do siatki i mamy 0-1 dla
gości. I po tym wydarzeniu sędzia zakończył pierwszą połowę. Gol do szatni to
jedna z najgorszych rzeczy w piłce nożnej, która może się przytrafić. Piłkarze
z Dobrej byli już na pewno głowami na przerwie i nie dopilnowali zawodnika z
Głowna do końca i zeszli z placu gry na przerwę z jednobramkowym bagażem.
Druga odsłona zaczęła się z przytupem i była o wiele ciekawsza od pierwszej i
obfitowała w to, na co zawsze czekamy, czyli ciekawy futbol i niespodziewane zwroty akcji.
Goście z Głowna zaczęli drugą połowę dużo mocniej niż miało to miejsce na początku
spotkania. Chcieli jak najszybciej dołożyć drugą bramkę, aby było już wszystko
jasne i spokojnie już doczekać do końca spotkania. Zaczęła wychodzić przewaga
fizyczna i kondycyjna „Stalówki”. Gościli coraz częściej pod bramką Powstańca.
Bramka wisiała w powietrzu, ale nic takiego nie następowało. Bramkarz
gospodarzy stawał na wysokości zadania i uwijał się jak pszczółka wzdłuż linii
bramkowej do tego dochodziła coraz bardziej ofiarna, ale zarazem skuteczna gra
formacji defensywnej, która robiła, co tylko mogła żeby tylko odciążyć ich
kolegę zaczajonego między słupkami. Ciągle aktywny przy linii autowej trener
Powstańca widząc to, co się dzieje w krótkim czasie asygnował do gry dwóch
nowych zawodników. Liczył na to, iż w końcu się coś ruszy w ofensywie i w
konsekwencji się nie przeliczył. Znowu ta jedna wymarzona i upragniona akcja
tym razem w wykonaniu piłkarzy w żółtych koszulkach, to jedno zamieszanie pod
bramką Stali i nagły oraz niespodziewany zwrot akcji stał się faktem. W 58 minucie
spotkania po zamieszaniu w polu karnym gości do piłki dopada Rafał Binkiewicz i
bez chwili wahania umieszcza ją w bramce i jest sensacyjny remis 1-1!
Cała drużyna wpada sobie w ramiona. Radości nie ma końca. Szał również pośród
zgromadzonej publiczności. Sensacja zaczęła wisieć w powietrzu. Piłkarze Stali
długo w szoku nie pozostali. Stracona bramka nie zniechęciła ich wręcz przeciwnie
gdyż ciągle dążyli do wyczekiwanej drugiej bramki. Z uporem maniaka nawiedzali
bramkę gospodarzy, ale goalkeeper Powstańca był ciągle bezbłędny. Wyrastał na
bohatera meczu a zgromadzeni kibice na stadionie przy Potokowej odliczali już
głośno minuty do dogrywki. Niestety dla piłkarzy z Dobrej nic takiego się nie
stało. Znów czar prysł w samej końcówce połowy a tym razem już spotkania.
Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu po wrzuconej piłce w pole karne i zamieszaniu piłka odbija się od jednego z piłkarzy Powstańca i
wpada do bramki ku uciesze piłkarzy z Głowna. 1-2! Przyjezdni dowożą
wynik do końca i z ulgą mogli udać się do szatni.
Podsumowując spotkanie piłkarze czwartoligowej Stali Głowno jak najmniejszym
nakładem sił chcieli wygrać to spotkanie. Nic bardziej mylnego. Musieli bardzo
się natrudzić gdyż piłkarze z Dobrej postawili twarde warunki przede wszystkim
w obronie. Niewiele brakło żeby musieli trudzić się jeszcze bardziej przez
kolejne długie minuty dogrywki. Doświadczenie i boiskowe cwaniactwo piłkarzy
Stali zadecydowało. Bez jakiegokolwiek stylu jednak wymęczyli B-klasowego
przeciwnika, ale jak to mówią wygranych się nie sądzi, więc nie będziemy tego
tematu rozwijać dalej. Piłkarzom Powstańca Dobra należy pogratulować woli walki
i determinacji. Mogą być z siebie dumni gdyż plamy nie dali a przy odrobinie
szczęścia to, kto wie. A gdy dołożą jeszcze więcej w ataku to ze spokojem mogą
wywalczyć w obecnym sezonie awans do upragnionej A-klasy czego im życzymy. A
Stal Głowno w dzisiejszym spotkaniu nie pokazała na pewno pełnej gamy swoich
możliwości i widać, że wszystkie siły rzucają na czwartoligowe zmagania a będą im jako
beniaminkowi ligi na pewno bardzo potrzebne gdyż przed nimi bardzo długi,
trudny i wymagający sezon.
Galeria z meczu (tylko kilkanaście fotek gdyż więcej było na stronie PeryferiiFutbolu i zachowało mi się tylko tyle): https://goo.gl/photos/NsY9JYiJ1r6CfYJNA
Groundhopping - Love Football - Fotografia - Dziennikarstwo - Turystyka Stadionowa
Strony
piątek, 29 lipca 2016
Wspominki 2015/2016 #2 26.08.2015 POWSTANIEC DOBRA - STAL GŁOWNO
Etykiety:
Groundhopping,
Liga,
LKS Rosanów,
Łódzkie,
Okręgówka,
Piłka nożna,
Powstaniec Dobra,
Puchar Polski,
Sezon 2015/2016,
Sezon 2016/2017,
Stal Głowno,
Termy Uniejów,
Wspominki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz