piątek, 29 lipca 2016

Wspominki 2015/2016 #4 27.09.2015 WŁÓKNIARZ KONSTANTYNÓW ŁÓDZKI - LZS JUSTYNÓW

                                                 WŁÓKNIARZ KONSTANTYNÓW ŁÓDZKI - LZS JUSTYNÓW
                                                    
                                                                 8. kolejka Klasy Okręgowej 2015/2016, grupa: Łódź
                                                              27.09.2015 16:00 – Konstantynów Łódzki, pl. Wolności 60
                                                                                             widzów około 30


Wygłodniały oraz spragniony piłki kopanej na najwyższym poziomie a przede wszystkim tzw. kwintesencji futbolu wybrałem się ponownie do popularnego „Kanzasu” na rozgrywki łódzkiej okręgówki. Po pierwszej mojej wizycie na obiekcie przy pl. Wolności gdzie Włókniarz zwyciężył drużynę Startu Łódź 4:2, dostałem kolejne zaproszenie na spotkania miejscowych, więc po prostu nie mogłem odmówić. Mój wybór padł na spotkanie o przysłowiowe 6 punktów dla oby dwu ekip a były nimi oczywiście jako gospodarz Włókniarz Konstantynów Łódzki oraz jako gość LZS Justynów.

Włókniarz Konstantynów Łódzki, czyli nadzieja miejscowych kibiców na sprawienie niespodzianki w okręgówce wyrżnęła trochę w próg zwany życiem, które zweryfikowało i pokrzyżowało im jak na razie plany na podbój ligi. Od mojej wizyty na wspomnianym wyżej meczu ekipa z Konstantynowa od tego momentu rozegrała trzy ligowe spotkania i trzeba powiedzieć, że dorobek punktowy w tych spotkaniach mocno mizerny gdyż odnotowała tylko skromne zwycięstwo u siebie z rezerwami Zawiszy Rzgów (1:0)
i poniosła dwie wyjazdowe porażki kolejno w Tuszynie z miejscowym MKS-em 2000 (2:1) oraz w Parzęczewie gdzie w ostatniej kolejce piłkarskie lanie sprawił im Orzeł gromiąc Włókniarz (6:1). Taki obrót spraw przed meczem z LZS-em Justynów dawał im dopiero 11. miejsce w tabeli. Sytuacja przed meczem nie napawała optymizmem, ale nie była jeszcze taka żeby odpuszczać i załamywać ręce tym bardziej, iż Włókniarze mieli dziś mecz u siebie a co warte podkreślenia w ligowych rozgrywkach nie zaznali jeszcze goryczy porażki na własnym podwórku, do tego przed dzisiejszym meczem nie mieli jeszcze dodanych punktów za walkower z Ostrowią Ostrowy a po trzecie LZS Justynów jako czerwona latarnia ligi na pewno nie była faworytem w starciu z gospodarzem spotkania Włókniarzem. Wystarczyło, więc na poczekanie na trzy punkty za walkower oraz wywalczenie trzech punktów w dzisiejszym spotkaniu i sytuacja w tabeli miałaby się już od razu lepiej. Jak to wszystko będzie jednak wyglądało skonfrontuje przyszłość. 

LZS Justynów jako wcześniej wspomniana czerwona latarnia łódzkiej okręgówki do Konstantynowa Łódzkiego przyjeżdżała bez żadnego dorobku punktowego gdyż według ŁZPN źródła, na które się powołuje zostały im odebrane jedyne punkty za wyjazdowe zwycięstwo ze Startem Brzeziny gdyż stwierdzono walkower na rzecz drużyny z Brzezin. Spowodowane to było
naruszeniem regulaminu. W trakcie meczu jeden z dwóch młodzieżowców Justynowa, którzy muszą przebywać na boisku ze względu na kontuzję musiał opuścić boisko. W jego miejsce pojawił się starszy zawodnik a jest to niedozwolone. Więc piłkarzom z Justynowa jak widać od początku sezonu zupełnie nie idzie a dodatkowo pech w wspomnianym meczu i adekwatnym stwierdzeniem do tej sytuacji będzie popularne porzekadło „biednemu zawsze wiatr w oczy”.    

Pogoda podczas dzisiejszego spotkania nie sprzyjała zbytnio wizytom na piłkarskich arenach, więc i na „Kanzaskiej” zjawiła się dosłownie garstka kibiców. Miejscowi piłkarze jednak nic nie robili sobie z takich niedogodności. Przed rozgrzewką i w jej trakcie z boiskowych głośników leciały hity z różnych płaszczyzn świata muzyki. Popularny Zenek, Shakira, znany Gang czy Mezo. Humory i pewność siebie wręcz Włókniarzom dopisywały. Z tak dobrym nastawieniem gospodarze przystąpili do spotkania. Punkt 16:00 mogliśmy ujrzeć jego początek. Od razu rzuciła się duża przewaga Włókniarza. Niestety zdecydowanie większe umiejętności piłkarskie nie przekładały się na składne akcje i przede wszystkim dobre sytuacje bramkowe. Widoczny z każdą minutą brak dnia gospodarzy, którzy męczyli się własną grą. Była to woda na młyn dla gości, którzy ustawili w bramce autobus, czasem poszła nie groźna kontra i ogólnie ustępowali miejscowym, ale bez żadnych problemów radzili sobie z ich archaiczną i niezbyt skomplikowaną grą w ataku. Szybkość również była po stronie gospodarzy, najbardziej było to widać na lewej stronie boiska, którą najczęściej hasali piłkarze w biało-zielonych strojach. We znaki gościom dawał się duet właśnie z lewej flanki Tomasz Łabuza oraz Adrian Bąkowicz. Właśnie ten drugi miał swoje dogodne okazje, ale albo sam je zmarnował albo w ostatnim momencie stopowali go obrońcy LZS-u, którzy robili swoje błędy i ledwo nadążali za piłkarzami Włokniarza, ale gdy przychodziło, co, do czego byli we właściwym miejscu i zdążali włożyć nogę tam gdzie trzeba to było zrobić. Ale najbardziej dogodną i wartą wspomnienia akcję w pierwszej połowie miał zawodnik gospodarzy Marcin Knol, który pilnowany przez obrońcę Justynowa zdecydował się na niespodziewany strzał z okolicy 25 metrów, który bramkarz przyjezdnych tylko bezradnie odprowadzał wzrokiem i piłka z wielką siłą przywaliła w poprzeczkę gości. Pech i niedowierzanie. Gdyby piłka w tej akcji znalazła drogę do siatki spokojnie można by go było przydzielić do kategorii bramek stadiony świata. Po za tym pierwsza połowa przebiegła w sennej i walecznej atmosferze gdzie jedna i druga ekipa szukała swojej dobrej gry, ale niestety jej nie znalazła. 0-0.

Druga połowa i…bez zmian. Gospodarze coraz bardziej meczą się we własnym sosie i przystosowują się poziomem gry do przyjezdnych. Przewaga na boisku zaczyna topnieć i gra się wyrównuje. Chaos i jeden wielki brak pomysłu na grę a goście na pewno z wielką ulgą, że nie muszą się za bardzo wysilać. Wychodzi również lekki brak sił miejscowych. Piłkarze Justynowa wyczuwają swoją szansę oraz widzą, że mogą pozwalać sobie na coraz więcej i zaczynają pojawiać się pierwsze akcje z ich strony, których do tej pory w ogóle nie widzieliśmy. Pierwsza, druga a nawet trzecia. Próbują aż przychodzi ta jedna akcja to jedno podanie, po którym Michał Ziółkowski dostaje piłkę i spokojnym strzałem po ziemi pokonuje goalkeepera gospodarzy. 75 minuta spotkania i mamy 0:1! Niespodzianka wisi w powietrzu!
 


Stracona bramka przez piłkarzy Włókniarza podziała na nich jak przysłowiowa płachta na byka. Wprowadziła zdecydowanie i finezje do gry miejscowych, których brakowało od samego początku spotkania. Impuls spowodowany utratą gola obudził drzemiącą siłę ofensywną w ekipie z Konstantynowa i do tego podrażniona ambicja spowodowały, iż drużyna z Justynowa z gola nie cieszyła się zbyt długo, bo tylko pięć minut. Właśnie w 80. minucie chwaloną lewą stroną powędrowała wyrównująca akcja. Adrian Bąkowicz przepuszcza piłkę do Tomasza Łabuzy a ten popędził na przód zbiegając trochę w stronę środka i ujrzawszy swoje kolegę z zespołu snajpera Krystiana Suta posłał do niego znakomite podanie między obrońców a ten już dobrze wiedział, co zrobić i bez problemów pokonał pewnym strzałem po ziemi bramkarza przyjezdnych. Remis stał się faktem. 1:1!


Mecz rwany, a przede wszystkim bez stylu oraz z wieloma fragmentami przestoju. Na pewno z takiego przebiegu spotkania oraz z własnej formy nie są zadowoleni piłkarze „Kanzasu” i nie mogą być. Podczas mojej wizyty podczas ich meczu z łódzkim Startem gra również nie powalała, ale przede wszystkim funkcjonowała ofensywa i komunikacja z nią, która dostawała bardzo dobre podania i kończyła, co miała skończyć. Jeśli ekipa Włókniarza chce jeszcze dobrać się do czołówki okręgówki to musi zacząć to robić już od następnego spotkania wyjazdowego ze Startem Brzeziny gdzie mają szansę przełamania się również w wyjazdowych spotkaniach, w którym będą faworytem, ale tylko wtedy, jeśli znacznie odmienią obraz swojej gry. A drużyna LZS-u Justynów będzie miała bardzo ciężko utrzymać się w lidze, jeśli nie nastąpi w niej jakiś przełom lub wielkie zmiany w przerwie zimowej i jak do tej pory są już pierwszym kandydatem do spadku. Gdyby nie pechowy walkower w Brzezinach to zdobyty punkt w Konstantynowie Łódzkim miałby jakieś znaczenie ale przy takim obrocie sprawy nie znaczy nic ale od czegoś trzeba zacząć.

Galeria z meczu (tylko kilkanaście fotek gdyż więcej było na stronie PeryferiiFutbolu i zachowało mi się tylko tyle): https://goo.gl/photos/TPmpfX95X9zrjTtJ9

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz